sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 3

                                                                                                                1 lipca 2014 rok,
                                                                                                             San Antonio w stanie Teksas

"Najbardziej brakowało mi twojego milczenia." 
~Andrzej Sapkowski


W końcu trzeba było wrócić do domu. Wiedziałam że wszyscy już widzieli ten filmik. Ostatnie dni spędziłam u Edmunda, co noc budząc się przerażona, a samo otworzenie oczu zajmowało mi sporo czasu. Ed się o mnie bał. Na maksa! Był przerażony tym co się ze mną działo, powiedział że może w tym roku jednak nigdzie nie pojedziemy, a następnie zagadnęłam że powinnam iść do domu. Tak się właśnie stało. Dzisiaj rano, jeszcze zanim wszyscy wstali wróciłam do domu. W moim pokoju był brat. Siedział, a bardziej spał, w garniturze. Moje cztery ściany wypełniał zapach alkoholu co przyprawiło mnie o mdłości. Otworzyłam okno. Było koło siódmej, czyli tata zaraz wstanie. Nie chciałam widzieć jego reakcji na widok Leo. Nie byłby taki idealny.
Zrobiło mi się go szkoda. Wyglądał słodko, oparty tak o ścianę. Nie miał jednego buta, a jego krawat był w totalnym nieładzie. Prawnik, pff. Podeszłam do niego i gapiłam się przeszywająco. To najlepszy sposób na obudzenie kogoś. Już po paru minutach chłopak otworzył oczy. Zamrugał swoimi brązowymi oczętami, które powalały każdą dziewczynę w szkole.
-Hey mała, co ty tu robisz?
-Chyba powinnam zapytać się o to ciebie?
Leo omiótł wzrokiem pokój. Trochę mu zajęło zanim spostrzegł, że nie jest w swoim.
-Idź się umyć, cuchniesz jak nie wiem, tata zaraz wstanie, a chyba nie chcesz aby zobaczył cię w tym stanie.
-Dasz mi coś na kaca?-zapytał, a ja przytaknęłam.
Głupek wstał i poszedł do mojej łazienki. Jakby nie mógł zasyfić własnej?! Zza książek wyjęłam szklankę, wypchnęłam deskę spod biurka i wyjęłam różowe pudełko. Ze środka wzięłam pastylkę na kaca i schowałam wszystko na miejsce. Wrzuciłam tabletkę do naczynia i zalałam wodą. Poszłam po cichu do pokoju Leo. Wszystko było ułożone. Masa pucharów i dyplomów zdobiła ścianę nad komodą. Wyjęłam z niej czarny t-shirt, czystą bieliznę i zwykłe jeansy. Do tego zabrałam fioletową bluzę z kapturem i czysty ręcznik. Liczyłam, że nie zdążył jeszcze skorzystać z mojego. Nie wiem skąd wzięła mi się ta niechęć do zarazków i całej tej otoczki. Gdy wychodziłam, usłyszałam budzik ojca. Mama jak zawsze zaczęła narzekać i wrzeszczeć na swojego męża. Weszłam do swojej łazienki i zostawiłam ubrania na szafce. Garnitur brata był rozwalony na ziemi.

Oczywiście znowu uratowałam go z opresji, zjedliśmy wspólnie śniadanie. Rodzice nie wspomnieli słowem o filmiku, zniknięciu, ale w powietrzu było czuć napięcie. Zjadłam omleta i wróciłam do pokoju. Chwila spokoju nie trwała długo. Zaraz przyszedł Leonardo. Ma tak śliczne imię!
-Dzięki Li.
-Nie ma sprawy brat. Gdzie zgubiłeś buta?-zapytałam śmiejąc się.
-Nic nie pamiętam.-uśmiechnął się tym swoim lśniącym uśmiechem.
Przez całe życie chociaż się do tego nie przyznawałam, czułam ogromną zazdrość. Był ideałem. Faworytem ojca.
-Rodzice tego nie powiedzą, ale uważają że masz problemy...
-Będziemy teraz o tym mówić?
-Nie, możemy pomówić o tym gdzie pójdziesz na studia.-odparł szybko.
-...Albo o tym że byłeś schlany i co cię do tego doprowadziło?
-Dobra, może lepiej obejrzyjmy jakiś film?
-Prawidłowa odpowiedź.
To dość zabawne, że od dziecka mamy zawsze mega tematów, które musimy omijać aby wspólnie się nie pokłócić. Tyle tematów zawsze wisi w powietrzu, a my milczymy. Czasami milczenie jest lepsze niż najmądrzejsze słowa tego świata.

Wieczorem.
Spałam kiedy obok mnie zaczął wibrować telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się wesoła główka Darii. Odebrałam.
-Taaa
-Hey, pamiętasz że jutro ognisko? Mieliśmy dzisiaj zrobić noc zakupów! Gdzie jesteś?
-Zapomniałam, daj mi dwadzieścia minut. Muszę się ubrać.
-Jak rodzice?
-Nic nie powiedzieli o mojej małej ucieczce. Wyjdę oknem, podstaw samochód.
Ubrałam szare dresy, białą bokserkę i czarną bluzę, do tego trampki. Zabrałam telefon, trochę gotówki i wyszłam przez okno.
Noc była ciepła i gwieździsta. Na niebie nie było najmniejszej chmurki, a księżyc oświetlał drogę swoim światłem. Po minucie podjechały dwa samochody. Czarne Maserati Edmunda oraz stalowo-szary kabriolet opel Cascada Darii. Obok Edmunda, z przodu już czekało na mnie miejsce. Nie mogłam się doczekać szału zakupów. Bieganie po 24h markecie, w środku nocy jest najlepszą rzeczą jaką można robić o trzeciej nad ranem! Chociaż byłam trochę zmęczona, nie mogłam doczekać się jak dojedziemy na miejsce.