28 czerwca 2014 rok,
San Antonio w stanie Teksas
"Bywa, że pamięć człowieka nie ma dobrego gustu, bowiem woli patrzeć na obrazy cierpienia i rozpaczy, niż na piękne krajobrazy."
~Żelek.
Czy to dziwne że nic nie pamiętam?
Niemożliwe, że się aż tak upiłam.
A może?
Dzisiaj rano, a bardziej koło dziesiątej, obudził mnie Edmund, miał na sobie jedynie czarne bokserki, oraz białą koszulkę. Nie wiem, czy jego wygląd był zamierzony, ale po moim przyjacielu mogłam spodziewać się wszystkiego.
-Soku pomarańczowego?-zapytał schylając się zbytecznie blisko moich ust.
-Jeżeli się nie odsuniesz, dostaniesz w twarz i owszem, poproszę.
Nie bolała mnie głowa, czyli nie byłam na kacu, oraz nic nie zniknęło z mojej odzieży, czyli brak tabletki gwałtu, a do tego leżę na środku salonu. Był totalny syf. Współczułam ekipie sprzątającej. Chłopak odsunął się pospiesznie i wręczył szklankę.
-Dlaczego jesteś pół nagi?
-Wiesz, że nie lubię spać w czymkolwiek.-powiedział bez żadnych emocji.
Oczywiście było to prawdą. Edmund lubił spać nago, chyba że u niego nocowałam, silił się wtedy na bieliznę. Jak tak można?! W tym samym momencie dostałam sms'a, jak chyba wszyscy w domu. Masa dźwięków i wibracji przeniosła się głośnym echem. Na wyświetlaczu telefonu był "Nieznany". Otworzyłam wiadomość. Był tam filmik i ja w roli głównej. Filmik mogłabym powiedzieć zniszczył mi życie, a przynajmniej tak poczułam. Byłam tam ja wrzeszcząca coś o jakichś stworzeniach, duchach i ptakach. Wiedziałam co to jest. Mój największy lęk, moja tajemnica. Filmik miał zaledwie kilka sekund, ale wszyscy patrzyli się na mnie. Zapewne nikt nie pamiętał zeszłego wieczoru. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę najbliższej łazienki. No może nie do końca najbliższej, bo tej w pokoju Edmunda, ale przemilczmy. Ta łazienka, była moim ulubionym pomieszczeniem w całym domu, czułam się tam dobrze. Zaczęłam analizować co wydarzyło się poprzedniej nocy. O północy byłam tutaj, całowałam się z...
Na myśl o tym zdarzeniu zrobiło mi się ciepło, w ustach czułam smak wina i cytrynę. Zawsze czułam słodką cytrynę kiedy nasze usta się spotykały. Była to jedna z najlepszych czynności jakie robiłam w życiu, za każdym razem. Tym razem pocałunek był namiętny, ale delikatny za razem, nie wiem jak to określić, ale myślę Lil, że jak za parę lat otworzysz ten dziennik to poczujesz wszystko od nowa. Za mną szedł Edmund. Założył spodnie. Szare dresy, smutne. Dziwię się sama sobie, Lili, ogarnij się! Ed mnie kocha, ja kocham jego, ale już to przerabiałyśmy, więc dziewczyno ogarnij się, to twój brat, dobry w całowaniu i innych rzeczach, ale nadal brat!!!
Gadanie do siebie chyba nie jest dobre, więc...
-Lili co to jest?-zapytał unosząc telefon w górę.
-Atak.-uniósł brew.-Mam koszmary.
-Na jawie?
-Edmund, nie chcę...
-Lili, to nie jest normalne! Widzę, że nie masz kaca, więc...
-Mam...problemy.
Wtedy powiedziałam to pierwszy raz. Usiadł obok mnie i przytulił. Siedzieliśmy tak w milczeniu chyba z godzinę. Czułam, że on chce zadać tysiące pytań, ale szanował mnie i milczał. Odezwałam się w końcu:
-Od jakiegoś czasu...mam koszmary, wiem że to dziecinne i... ale... mam problemy z wybudzeniem się, mam wrażenie często że widzę jakieś rzeczy, jak tabun ptaków, boje się zasypiać... po prostu.
-Lil, powinnaś się...
-Nie zgłoszę się do lekarza!-wykrzyknęłam.
Teraz czuję, że niepotrzebnie to zrobiłam, zapobiegłabym może kolejnym zdarzeniom.
Nie będę zanudzać tutaj nieważnymi wydarzeniami. Poznałam się, na kim mogę polegać, a kto może iść się pie... nie ważne. Następne wydarzenia warte uwagi miały miejsce w nocy. Spałam u Edmunda. Dlaczego? Po prostu nie miałam odwagi wrócić do domu. U swojego przyjaciela i tak miałam sporo rzeczy, w tym własną szafkę w jego łazience i szufladę w pokoju. Nie powiem, że jest to normalne, wiele ludzi wspomniałoby o panującej w powietrzu chemii między nami i nie podlega to negocjacją, ale był moim bratem o czym sobie właśnie tej nocy przypomniałam.
Krzyczałam, widziałam... wszystko. Byłam przerażona. Ed przybiegł do pokoju gościnnego gdzie nalegałam abym spała. Nie spałam tam odkąd miałam siedem lat. Chłopak miał na sobie tylko bokserki. Na szczęście je założył. Usiadł na łóżku i zaczął mnie przytrzymywać, abym się nie wyrywała oraz uspokoiła. Nie wiem ile tam siedzieliśmy, aż w końcu opadłam z sił i się ocknęłam. Byłam zalana potem, a przed oczami miałam tylko jego uśmiech, szepczący do mnie. Sama nie wiem dlaczego, teraz kiedy o tym myślę, wydaje mi się to komiczne, zaczęłam nucić piosenkę, którą nie raz słyszałam w domu. Mój ojciec był w połowie Polakiem. Umiał ten język dość dobrze, bo swego czasu mieszkał w tym kraju, ale sam nigdy mnie nie nauczył. Jedynie śmiesznych zwrotów jak "Dzień dobry".
-"Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać"
-Co?-zapytał mój towarzysz tuląc mnie.
-"Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas"
"Razem być – znaczenie często inne ma"
-Lili?
-"Chociaż o tym wiem, to widzę jednak nas." Nie wiem, co to oznacza, powiedziałam szepcząc. Mój tata lubił tą piosenkę.
-Ładna.-uśmiechnął się ukazując swój idealny zgryz. Czy to dziwne, że zazdrościłam mu uzębienia? Może to przez noc, lub atak w jej środku, albo wzięłam za dużo proszków. Chciałam tylko aby chłopak nie odchodził.
-Zabierz mnie do siebie, tak jak kiedyś, to ja przyszłam do ciebie.-powiedziałam.
-Lil, z tego co pamiętam mieliśmy po siedem lat, a ty bałaś się spać sama, dlatego przyszłaś.
-I tak jesteś już w bieliźnie, nic nie tracisz, zaniesiesz mnie?
Kochałam na każdym kroku wyśmiewać jego nocne usposobienie. Nie mam pojęcia jak można nie lubić spać w bieliźnie?! Rozumiem w spodniach, bo sama za tym nie przepadam, ale jednak gacie są normalną rzeczą, która... i tak brzmi to bezsensownie. Edmund zaniósł mnie i mojego misia do swojego pokoju. Jak zawsze panowała tam miła i ciepła atmosfera, a w powietrzu unosił się przyjemny, świeży zapach. Tyle przymiotników w jednym zdaniu xd Wtuliłam się w jego poduszkę. Pachniała nim, no bo kim innym. Był singlem, w jego łóżku mogły spać tylko dwie osoby, w tym ja, a jego skóra miała charakterystyczny zapach. Nie stąd ni zowąd wyciągnęłam rękę w geście "żółwika".
-Tak jak kiedyś?-zapytałam, a on patrzał się na mnie ze zdziwieniem.
-Parę miesięcy temu, jakoś przestałaś chcieć to robić. Podobno jesteśmy już...dorośli?
Było to prawdą, właśnie tak powiedziałam. "Żółwik" był czymś w formie naszego dziecięcego paktu, a minęło już tyle lat, że jakoś głupio mi było robić to przy innych.
-Tak, jesteśmy. Ale ja nie chcę dorastać.
-"Od teraz jesteśmy przyjaciółmi. I nikt tego nie zniszczy!".-zacytował słowa tamtej siedmiolatki.-Miałaś słodki głos.-dodał po chwili. Uniosłam brwi.
-Ty za to dziewczęcy, pamiętasz że jako dziecko miałeś...
-...Cicho!-uniosłam ręce w formie poddania.-Pamiętam też, że kiedy mieliśmy dziewięć lat powiedziałaś, inne równie piękne słowa, po naszej chyba najostrzejszej dziecięcej kłótni.
-To było podczas kłótni. To ja zawsze byłam ta mądrzejsza!
-Odezwała się! Wyciągnęłaś rękę i powiedziałaś; "Zmieniam pakt. Teraz jesteś moim bratem, rozumiesz?! Już nie możesz mnie zostawić nigdy, a ja ciebie!" i przybiliśmy nasz znak firmowy. Kiedy mówiłaś o zmianie myślałem, że to koniec naszej znajomości.
-Mieliśmy dziewięć lat?!
-Przeznaczenie.-odparł i położył się obok mnie.
Okey...
OdpowiedzUsuńCiekawe, aczkolwiek ja bym się czegoś takiego nie spodziewała...
Ogólnie fabuła mi się podoba, nie znalazłam żadnych błędów...
Ale niektóre fragmenty musiałam przeczytać kilka razy, aby dotrzeć do sensu wypowiedzi...
Nie mam nic do zażucenia, aczkolwiek nie mój styl pisania...
Zapraszam do mnie:
http://o-obozie-herosow.blogspot.com/
~Malinoe
O boże, ale świetne!
OdpowiedzUsuńDosłownie przeczytałam wszystko i zapragnęłam więcej!
Pisz, pisz, już naprawdę nie mogę się doczekać <3
http://soyouareunreal.blogspot.com/ - a oto moja książka, może i ciebie zainteresuje :)
Wpadłam na twojego bloga przypadkiem... Lecz teraz będę wchodzić gdy tylko dodasz coś nowego. Piszesz fajnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie http://dwa-w-jendym.blogspot.com/
Silie